Wszyscy wkoło peklują, gotują, wędzą… Mnie też naszła ochota na wędzenie. Choć czasu wolnego mam niewiele tradycji musi stać się za dość i zabrałem się za robotę. W tym roku bez większych wyskoków – tylko 15,5kg mięsa. Do wędzarni powędrują boczki i szyneczki. Jak mi się zachce to ukręcę może też jakąś kiełbaskę.

 

Peklowanie zacząłem od zakupu świeżo rozebranego mięsa.  Na moich oczach panowie w Selgrosie wycięli mi śliczne szyneczki i boczki. Okazało się, że nie jestem jedynym wędzącym – momentalnie ustawiła się za mną kolejka ok. 10 osób tylko po to, aby kupić mięso do wędzenia. Jeszcze dwa lata temu to było nas niewielu, przyznał to nawet pan mnie obsługujący.

  Przed peklowaniem wykonałem obliczenia. Woda 15,5kg * 0,4l wody = 6,2l wody! Peklosól na 1kg, 40g peklosoli = 620g

  • jedna łyżeczka cukru,
  • trzy główki czosnku,
  • kilka liści laurowych,
  • 30g pieprzu w kulkach,
  • 10g ziela.

Z przypraw zrobiłem mocny wywar w dwóch szklankach wody. Do obliczonej porcji wody – 6,2 litra, wsypałem peklosól, którą „zmiksowałem” blenderem, a następnie do roztworu wrzuciłem czosnek, który również zmiksowałem, pozostawiając większe kawałki. Na koniec dodałem wywar z przypraw i wymieszałem łyżką.   Umyte mięso pozbawiłem zbędnych odstających kawałków, które wykorzystam do kiełbasy. Za pomocą strzykawki zaopatrzonej w grubą igłę nastrzykiwałem mięso. Na ok. kilogram mięsa wstrzykiwałem mniej więcej 60ml solanki w 3-4 miejscach. Po tej czynności zalałem mięso pozostałą solanką i tak całość przeczeka do soboty. Za sześć dni wędzonki zapakuję do siatek i powieszę w celu odcieknięcia. Potem pozostanie tylko wędzenie i ucztowanie…

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress
Secured By miniOrange